Człowiek i PasjePodróżeZłoty Ląd Tysiąca Pagód

Złoty Ląd Tysiąca Pagód

Myanmar – znany Polakom bardziej jako Birma – to duży kraj w Azji południowo-wschodniej, o liczbie ludności porównywalnej z Francją czy Wielką Brytanią. Oczywiście, określenie duży jest względne, gdy się graniczy z Chinami, Indiami i Bangladeszem… Jest to kraj o niepowtarzalnej mieszance ludności. Około 55 milionów obywateli kraju (24. pod względem ludności państwo świata) mówi 111 językami! Zalicza się do 135 grup etnicznych!

Jest to jednocześnie jeden z najbardziej zamkniętych na wpływy zewnętrzne obszarów świata. Od pół wieku (1962) państwem rządzi wojsko i – choć wiele się od tego czasu zmieniło – niektóre rejony Birmy nadal są niedostępne dla zwykłego podróżnika.

W Rangunie

Do Myanmaru można się dostać tylko samolotem. Z tego powodu większość turystów rozpoczyna zwiedzanie kraju od Yangonu, czyli Rangunu – największego miasta Birmy (około 5 mln mieszkańców). Dawna stolica kraju (do listopada 2005) od pierwszych chwil zachwyca swoją odmiennością. XIX-wieczne kolonialne budynki, z sypiącym się tynkiem, są tłem dla toczącego się ulicznego życia. Kulturowo-religijna mieszanka widoczna jest gołym okiem: w samym wyglądzie mieszkańców oraz w asortymencie ulicznych stoisk i restauracji.

Yangonu nie powinno się zwiedzać z mapą w ręku, od budowli do budowli. Należałoby najpierw poczuć rytm miasta. Snuć się bez wyraźnego celu i kierunku po wąskich uliczkach, wczuwając się w tętno codzienności, dać się ponieść zapachom smażonych potraw i bez pośpiechu przyglądać się życiu.

Prawdziwymi perełkami miasta są świątynie Shwedagon i Sule. Pagoda Shwedagon wzniesiona jest na szczycie wzgórza Singuttara i jest najświętszym miejscem Birmańczyków. Pagoda Sule jest spokojniejsza i choć piękna, to jednak mniej okazała niż Shwedagon Paya.

Taniec rybaków Intha

Z Yangonu najlepiej pojechać do Inle Lake. To jezioro długości 22 km i szerokości 11 km. Ze względu na wysoką na 2,5 m trzcinę, nie można sobie zrobić spaceru jego brzegami. W wielu miejscach po powierzchni pływa wodny hiacynt, tworząc zielone dywany-wyspy. Przez miejscowych nazywany jest on beda. Największą atrakcją jeziora są rybacy z plemienia Intha. Mężczyźni stoją na rufie i wiosłują nogą, owijając stopę wokół długiego wiosła. Mają wolne obie ręce, mogą zarzucać i wyciągać sieci. Przy gęstej mgle, stojący rybak ma większe pole widzenia. Łatwiej mu dostrzec gęste zarośla hiacyntów czy odpowiedni kanał między wyspami. Taki sposób wiosłowania jest trudny i męczący, dlatego na długich dystansach używają rąk lub po prostu silników. Wielu rybaków po zarzuceniu sieci uderza długim drągiem w wodę, aby przestraszone ryby do nich wpływały. Łowi się tu głównie jeden z gatunków karpia, nazywany nga-hpein.

Wokół jeziora i na jego wyspach mieszka około 70 tysięcy ludzi. Utrzymują się z hodowli i połowu. Na jeziorze powstały pływające ogrody. Po sterczących z wody bambusowych tyczkach pną się pomidory. Gdzieniegdzie pośród plantacji stoją na palach, jak czaple na długich i smukłych nogach, bambusowo-trzcinowe domy. Torf, gleba i wodne hiacynty okazały się świetnym podłożem dla warzyw i owoców. Na jeziorze utworzono wiele wysp, na których prowadzone są uprawy. Także wielu gatunków kwiatów. Wszystkie plony trafiają później na targi w całym kraju. Na jeziorze znajdują się także liczne sklepy i wytwórnie, np. biżuterii i parasoli wykonanych z czerpanego papieru. Są tu także świątynie na palach, np. Świątynia Skaczących Kotów, czyli Nga Phe Chaung Monastery.

Dziedzictwo starożytnych królestw

Po odpoczynku nad wodą wszyscy udają się do Mandalay. Miasto jest dość hałaśliwe i mało atrakcyjne, ale jego okolice są zachwycające. Dzień najlepiej rozpocząć na wzgórzu Mandalay (240 m n.p.m.), aby podziwiać wschód słońca nad rzeką Irawadi. Na szczycie wybudowano Pagodę Sutaungpyei (Pagoda Spełniająca Życzenia). Na wzgórzu wznosi się jeszcze wiele innych świątyń.

Będąc w Mandalay, warto zwiedzić dawne stolice: Mingun, Amarapura, Inwa, Sagaing. To także świetna okazja do podglądania pracy lokalnych malarzy i rzeźbiarzy oraz podpatrzenia, jak wykonuje się piękną odzież z jedwabiu. Mandalay otoczone jest przez małe, rodzinne firmy rzemieślnicze.

Warto tak zaplanować wycieczkę, aby do Sagaing dotrzeć późnym popołudniem. Znajduje się tu najdłuższy na świecie (1 200 m) most tekowy U Bein. Został wybudowany w 1849 r. ze starych desek. Jego podstawową funkcją było uproszczenie życia mnichom z pobliskiego klasztoru. Most ułatwił im komunikację z rybakami i mieszkańcami z Amarapury. Obecnie jest atrakcją dla turystów. Tutejsze zachody słońca są zachwycające. Warto je oglądnąć nie z samego mostu, a pływając drewnianą łódką po wodach jeziora Taungthaman.

Kraina tysięcy świątyń

Będąc w Birmie, nie można ominąć Bagan. Na terenie 16 km2, na rozkaz króla Anawrahta, wybudowano tysiące świątyń. Budowano je z trzech typów materiałów: drewna (głównie tekowego), piaskowca i cegły. Świątynie drewniane uległy zniszczeniu. Również większość świątyń z piaskowca nie wytrzymała próby czasu. Budowle z cegły okazały się najtrwalsze i możemy je dziś podziwiać. W ciągu dnia rzesze turystów z całego świata krążą pomiędzy pagodami na rowerach, pieszo lub konnymi bryczkami. Popołudniami jest tłoczno. Szczególnie dużo ludzi wspina się na Pagodę Shwesandaw, nazywaną Pagodą Zachodów Słońca. Można z niej podziwiać pełną 360° panoramę Bagan i okolic. Oba przełomowe momenty dnia są spektaklami natury, zapewniającymi licznej widowni niesamowite widoki. Niebo zmienia swą barwę od błękitnej, poprzez pomarańczową, do nasyconej czerwieni. Wszystkie budowle stają się jedynie czarnymi kształtami. Pomiędzy nimi snują się mgły. Prześwietlające je niskie promienie słońca tworzą bajeczne smugi. W takich chwilach nawet liczni i głośni towarzysze nie są w stanie zakłócić wewnętrznego nastroju zadumy i podziwu dla pełnego harmonii i piękna krajobrazu. Bagan jest teatrem, w którym głównym aktorem jest słonce, sceną natura, a scenografią ludzkie dzieła. Oglądane dwa razy dziennie, przez kilka dni, nie nudzi się nikomu.

Upiększające panaceum

Zarówno mieszkańcy miast, jak i wsi – młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, a nawet dzieci – malują swoje twarze kremowo-żółtą thanaką. Birmańczycy pokrywają nią policzki, czasami dodatkowo także nos i czoło. Bywa i tak, że malują całą twarz, nawet uszy i szyję. Techniki są różne i zależą od fantazji. Warstwa mazidła może być cieniutka i ledwo widoczna lub gruba i popękana. Może być nakładana palcem lub pędzlem, tworząc smugi. Czasami dla dodatkowej ozdoby tworzy się nią rysunki: liście, kwiaty, koła itp. Takie wzory, wyraźnie odznaczające się na tle skóry o ciemnej karnacji, są niezwykle atrakcyjne. Szczególnego uroku i orientalnego wdzięku dodają kobietom i dziewczynkom.

Thanaka to sproszkowane drewno z drzew Murraya (12 gatunków) lub Limonia acidissima. Miesza się je z wodą. Aby drewno nadawało się do użycia i miało odpowiednie właściwości, roślina musi mieć co najmniej 35 lat.

Thanaka nakładana jest na twarz dla ochrony skóry przed nadmiernym promieniowaniem słonecznym i przed wiatrem. Wybiela i wygładza skórę, dodaje jej blasku. Reguluje także wydzielanie sebum, dlatego jest środkiem na problemy z wypryskami. Mimo coraz większego dostępu do kosmetyków syntetycznych, tradycja stosowania thanaki utrzymuje się już od 2 tysięcy lat… Za jedną z pierwszych wielbicielek thanaki uważa się królową Peikthano (Srikhsetra). Za sprawą mniejszości etnicznych, takich jak np. Karen, thanaka rozprzestrzeniła się także w innych krajach, m.in. w Tajlandii. Można ją kupić w gotowej postaci, do nałożenia. Sprzedawana jest w plastikowych pojemniczkach. Dla zwiększenia atrakcyjności, zaprawiana jest naturalnymi olejkami i ma różne zapachy, np. niezwykle popularny jaśminowy. Inna opcja to zakup bryłki thanaki, do której wystarczy tylko dodać wody. Można też przygotować ją samodzielnie, kupując na targu kawałek drewnianej gałęzi. Drewno należy zetrzeć na specjalnej kamiennej płytce o okrągłym kształcie, nazywanej kyauk pyin, a do otrzymanego proszku dodać odpowiednią ilość wody. Na twarz nakłada się wilgotną maź, która po pewnym czasie wysycha, tworząc pudrową warstwę. W tym czasie odczuwa się przyjemnie chłodzące działanie thanaki. Birmańczycy uważają, że thanaka dodaje im uroku i spełnia rolę makijażu. Współcześnie to właśnie walory estetyczne są głównym powodem jej stosowania. W różnych stanach Birmy stosowane są odmienne rodzaje thanaki: Shwebo thanaka w regionie Sagaing, Taunggyi Maukme thanaka na południu regionu czy Shan lub Shinmadaung thanaka w regionie Magwe.

Nie tylko thanaka

Wykorzystuje się nie tylko drewno z Limonia acidissima. Niedojrzałe owoce tego drzewa są lekarstwem na biegunkę i czerwonkę. Dojrzałe owoce miażdży się i miesza z mlekiem kokosowym i z cukrem palmowym, przygotowując w ten sposób napój lub lody. Wytwarza się z nich także dżemy i galaretki. Owoce zawierają węglowodany, białka, taniny, witaminę B, beta-karoten oraz niewielkie ilości witaminy C. Miazga z owoców bywa stosowana jak lekarstwo na ukąszenia węży. Ma też zastosowanie jako mydło. Ze skórki owoców wyciskany jest olej, stosowany jako odżywka do włosów.

Wokół niedojrzałych nasion wytwarzana jest substancja, mająca właściwości klejące. Wykorzystywano ją nie tylko jako klej w gospodarstwie domowym, ale także… w budownictwie, po zmieszaniu z wapnem. Również drewno z drzew Murraya ma dodatkowe właściwości i różne zastosowania. Obecny w roślinie alkaloid karbazol (dibenzopirol, difenylenoimina, 9-azafluoren) C12H9N jest naturalnym środkiem owadobójczym. Liście gatunku Murraya koenigii dodaje się jako jeden ze składników do mieszanki curry. W medycynie ludowej rośliny są wykorzystywane jako środki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe i ściągające. Stosuje się je także jako lek przeciwko dyzenterii (czerwonce).

Birma jest piękna

zachwycająca i tajemnicza! Jest najbardziej prawdziwa, naturalna – wśród państw Azji południowo- -wschodniej. Turyści podróżują zazwyczaj stałymi trasami, zwiedzając piękne, choć bardzo zatłoczone miejscowości. Warto pamiętać, że Birma-Myanmar nie kończy się na kilku turystycznych atrakcjach. Są tu wspaniałe pomniki ludzkiego geniuszu i pracy, bogactwo dzikiej natury, wysokie góry (Kagaboyazi Taung 5 881 m n.p.m.) i piękne wybrzeże morskie (Zatoka Martaban). Warto choć na chwilę zejść z utartego szlaku i poznać serdecznych i uśmiechniętych rolników. Pobyć choć przez chwilę w ich towarzystwie. Wypić wspólnie czarkę czarnej herbaty, zaparzanej z prażonym sezamem. To jest prawdziwy smak i atmosfera tego niezwykłego kraju.

Autor

  • mgr Dominika Kustosz

    Dominika Kustosz - etnobotanik i miłośniczka podróży. Obecnie pracuje w IOP Polskiej Akademii Nauk o raz w Jagiellońskim Centrum Innowacji. Jest członkiem Związku Polskich Fotografów Przyrody. Pisze pracę doktorską ze sposobów użytkowania roślin na Podhalu. www.dominikakustosz.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polecane

Najnowsze

Więcej