Człowiek i PasjeSztukaW stronę sztuki (2)

W stronę sztuki (2)

Według Arystotelesa tylko substancje, czyli konkretne rzeczy, posiadały byt samoistny, natomiast wszelkie jakości, stosunki i właściwości mogły istnieć tylko w związku z rzeczami, jako ich przypadłości. Nie posiadały bytu samoistnego. Rzeźba antyczna to konkretna rzecz, kolor w tym przypadku stanowił tylko jej przypadłość, uzupełnienie formy wcześniej zaplanowanej i narysowanej. Dziś już wiemy, że w malarstwie można budować formę także za pomocą koloru. Świat natury, świat roślin jest najlepszym przykładem fascynującego zróżnicowania form nie tylko ze względu na kształty, ale właśnie na kolor! Malarze wykorzystujący motywy roślinne w swej twórczości doskonale to dostrzegali.

Spór o rozumienie formy rozwijał się przez wieki w różnych akademiach malarstwa. Różnorodność spojrzenia na ten problem wyrażała się w samych dziełach. Wiele zależało od… temperamentu i klimatu. Nie ma wątpliwości, że słońce Półwyspu Iberyjskiego i Apenińskiego pozwalało malarzom na bardziej dogłębne i bliższe natury opracowanie pejzażu i światła. Ciemny kontur malowanych postaci nie pasował do prób idealnego, duchowego oddania świata, w którym żyli artyści. Rzecz miała się inaczej na północy, gdzie deszcze i zimny wiatr pozwalały tylko na szkice w plenerze. Potem dopracowywano dzieła w pracowniach, w których panował zimny półmrok. W takich krajach jak Anglia, Holandia czy Francja malarstwo trafiało zwykle do bogatych kolekcjonerów, więc dotyczyło częściej scen rodzajowych, pejzaży, martwych natur, portretów rodzinnych. Tam gdzie słońce paliło od rana, a wino czerwone gasiło pragnienie (Hiszpania, Włochy), obrazy posiadają bardziej wybujałe, fantazyjne, bogate formy. Latające anioły, siłujące się z satyrami, nagie kobiety w melancholii lub afirmacji życia dotykają bardziej zmysłowej sfery naszej codzienności.

Dziś sprawa wygląda inaczej. Artyści wsiadają w samolot i za godzinę są w innej części Europy. Trudno na podstawie stylistyki i kolorystyki dzieł wyrokować o pochodzeniu artysty. Akademizm też przestał pełnić rolę dydaktyczną, nie naucza już o tradycjach narodowych. Ogólne trendy europejskiej sztuki nowoczesnej nie mają związku z kulturą, z której artysta pochodzi. Samo pojęcie „pochodzenia” stało się niejasne, zamazane, jakby niepotrzebne. Świadomość zawarta w słowach jestem i czuję się Europejczykiem lub obywatelem świata zniszczyła ciągłość kultur narodowych. Sztuka masowa opiera się na biznesowej promocji medialnej, a nie na przekazywaniu swoistości i niepowtarzalności kultury i tradycji miejsca. W tej sytuacji także świat roślin, tak znaczący kiedyś w dziele malarskim, znamionujący miejsce, tradycję i kulturę, „opowiadający” językiem symboli roślinnych, stał się we współczesnych dziełach malarskim szablonem – tak jak wszystko w zunifikowanym świecie.
Sztuka malarska jest dziś wszędzie taka sama i ta sama. Różni się tylko poziomem inwestycji w jej promocję… To dlatego ta promocja przybiera niekiedy tak karykaturalne, obrazoburcze, skandalizujące formy. Są jeszcze artyści, którzy podkreślają swą tożsamość i zakorzenienie w tradycji i kulturze miejsca urodzenia, narodu. Są za to często pogardzani: za „tradycjonalizm”, „ksenofobię”, brak „elementów nowatorskich”. Czy „nowatorstwo” za wszelką cene jest tym, czego pragnie odbiorca? A może odbiorca już się nie liczy?

Szybki efekt bez głębi i zakorzenienia to domena współczesnego malarstwa. Brakuje filozofów i literatów, którzy tak jak niegdyś próbowali wniknąć w główne cechy malarstwa, ich złożoność, zasady i kierunek. Komparatystyczny model rekonstrukcji malarstwa europejskiego należałoby zamknąć w wieku XIX. Już mlarstwo impresjonistyczne narzuciło bowiem artystom nowe sposoby używania narzędzi i środków – głównie gotowych farb, kupowanych w sklepach. Ten zabieg także ujednolicił malarstwo europejskie. Widoczne jest to wyraźnie w malarstwie polskim, które orbituje wokół mód i trendów Paryża, Londynu czy Berlina.

W komunistycznej Polsce malarstwo było dekoracją ideologii, prezentowanej przez jej funkcjonariuszy na wiecach, zjazdach i w partyjnych gabinetach. Czy dziś nie mamy podobnej sytuacji? Czy malarstwo nie staje się dekoracją liberalnej Europy, bez poszanowania kultury, tradycji? Obrazy stały się narzędziami propagandy „wyzwolenia seksualnego”, „wolności moralnej”, często ordynarnej walki z Kościołem. Czy powrót do natury w sztuce – tak jak obserwowany dziś renesans ziołolecznictwa w terapii – nie byłby właściwym antidotum na unifikację?

Autor

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polecane

Najnowsze

Więcej