Jeśli ktoś uważa, że opieka farmaceutyczna to pomysł naszych czasów, bardzo się myli. To najpiękniejsze dziedzictwo sztuki aptekarskiej, do którego wracamy.
Obraz przedstawia wnętrze apteki weneckiej z XVIII wieku. Malarz tworzy scenę rodzajową, która rozgrywa się w pomieszczeniu, w którym widzimy aż sześć osób. Pierwsze wrażenie jest jednoznaczne: to nie jest sklep z medykamentami, lecz przede wszystkim miejsce, gdzie można otrzymać pierwszą pomoc. To placówka pierwszego kontaktu, opieki farmaceutycznej, o którą tak się upominamy w naszych czasach! Ale takie są właśnie tradycje apteczne, o których nie zawsze pamiętamy. Dziś pragniemy wrócić do tego, co w przeszłości było misją aptekarza – farmaceuty.
Na pierwszym planie widzimy pomocnika aptekarza, młodego mężczyznę, który rozpala miechem piecyk. Zapewne po to, by podgrzać miksturę, której rzetelny komponent skrupulatnie spisuje szacowna postać za biurkiem.
W centrum obrazu aptekarz sprawdza stan jamy ustnej kobiety, która być może przyszła po pomoc z bólem zęba. Genialnie podpatrzone przez artystę – w swej prostocie, ale i w prawdzie psychologicznej – jest ułożenie rąk pacjentki. Jakby nie wiedziała, co z nimi zrobić. Trzyma je w geście bezradności i zaniepokojenia na dekolcie i brzuchu. Kobieta spogląda w górę, jakby chciała prosić o pomoc, o bezbolesny zabieg lub po prostu westchnąć do obrazu Świętej Rodziny, który góruje nad wielkimi regałami aptekarskimi. Zapewne rzucił jej się w oczy, gdy wchodziła do tego przybytku.
Ściana, zaprojektowana z szaf i półek sprawia, że obraz staje się ciężki, a tajemniczość aptecznych naczyń (co też one mogą zawierać…) podkreśla powagę sytuacji.
Tonacja obrazu jest utrzymana w burych sepiach, rozświetlonych jasnym cynobrem, pojawiającym się zarówno w szatach badanej pacjentki, jak i badającego.
Medyczne oględziny to tylko jeden z wątków w obrazie. Po lewej stronie mamy postać mnicha czytającego stare klasztorne recepty, z ziół wonnych napary. Być może nazbyt sugestywnie namalowany jest aloes w glinianej doniczce, Naprowadza on widza na trop tradycyjnej fitoterapii, stosowanej w weneckiej codzienności aptekarskiej. Aloes stosowany był najczęściej w stanach wyczerpania organizmu i niepokoju. W naszych czasach te jego dobroczynne właściwości zweryfikowano pozytywnie. Pomaga łatwej radzić sobie ze stresem – zarówno fizycznym, emocjonalnym, jak i środowiskowym.
W obrazie mistrza Pietra Longhi wyczuć można napięcie a może nawet stres związany z odpowiedzialną pracą farmaceuty, w której nie można pozwolić sobie na błąd. Twarze aptekarzy, ich pomocnika i mnicha pełne są skupienia. Tylko mężczyzna w peruce, siedzący za mnichem, zdaje się być wolnym od niepokoju. Jego młoda twarz wyraża zainteresowanie tym, co widzi. Młody człowiek nie jest pacjentem (przynajmniej w tym momencie), ani nie czuje się w żaden sposób odpowiedzialny za wykonywane w aptece czynności. Dwojako można interpretować jego obecność: albo jest następnym w kolejce do badania, albo (co bardziej prawdopodobne) towarzyszy badanej kobiecie. Według mnie, w tym nieco zabawnym spojrzeniu, skierowanym w stronę widza, uwidacznia się zadowolenie, połączone z nadzieją na skuteczną pomoc dla kobiety.
Aloes na środku apteki symbolizuje lecznicze właściwości roślin, które sprawiają, że ludzie chorzy zdrowieją, wracają do sił. Artysta wiele razy musiał korzystać z usług farmaceutów i medyków. W tym zapewne tkwi geneza obrazu. Miał jedenaścioro dzieci, które umierały we wczesnym dzieciństwie, przeżyło tylko troje. Dla nas to dziś niewyobrażalne…
Dr Lidia Maria Czyż oddaje w pięknych słowach tajemnice dawnych aptek. Ten opis doskonale współgra z naszym obrazem: Apteka to miejsce, gdzie na półkach, w szufladach czy skrzętnie zamkniętych skrytkach „mieszka” ogromna liczba różnych substancji leczniczych, przebywa również historia i jej tajemnice. Każdy z farmaceutycznych surowców ma swoje dzieje, swojego odkrywcę; każde naczynie apteczne, służące do prawidłowej pracy farmaceuty, zostało „wypieszczone” przez wieki, aby nabrać odpowiedniego kształtu. Klemens Janicki, XVI-wieczny poeta pisał: „Chorób mieszkają tu wrogi, strzeż się śmierci straszna. Wiele to miejsce na ciebie oręży zawiera…”.