Magenta to kolor słodkiego miąższu dojrzałych pomarańczy. Na przykład tych zakupionych prawie sto lat temu w Rzymie na Piazza del Popolo przez Emila Bonnarda (1868 †1941), który frywolnie, w malarski sposób zrekonstruował tę sytuację. Pożywne, gaszące pragnienie, lekko deserowe, soczyste, słodkie i wytrawne. Zawierają w sobie znaczne ilości potasu, który skutecznie zapobiega nadciśnieniu tętniczemu, stając się w ten sposób sprzymierzeńcem w obronie przed udarem mózgu. Miałem okazję przemierzać Plac del Popolo („plac Ludzi”), gdzie dostojność lwów pilnujących tajemnych hieroglifów egipskich przemawia jakąś tajemnicą. Być może tajemnica ta dotyczy wieczności, no bo skąd się wzięło określenie Wieczne Miasto? Tymczasem soczystość pomarańczy przynagla do obejrzenia sztuki malarskiej, równie wiecznej – jak mówi rzymskie porzekadło, znane całemu światu: Vita brevis, ars longa (życie krótkie, sztuka długa). Jak wiele innych mądrości rzymskich, wywodzi się ono ze starożytnej Hellady i jest tłumaczeniem z Hipokratesa. Dwa obrazy Michelangelo Caravaggio (1571 †1610) znajdują się we wczesnorenesansowej bazylice Santa Maria del Popolo: Nawrócenie św. Pawła i Ukrzyżowanie św. Piotra. Szczególnie obraz o nawróceniu jest arcyinteligentną kompozycją, nie spotykaną w innych obrazach o podobnej tematyce. Oślepiony światłem łaski, z zamkniętymi oczami, leży św. Paweł, rozkłada ręce, jakby w znaku ukrzyżowanego, jakby obwieszczał: Tak, zgadzam się, niech się dzieje wola Boża… To jednak nie wszystko, bo większość przestrzeni obrazu zajmuje koń. W obrazie widać jego ciężar, twardość kopyt i zwierzęcą siłę. Koń przechodzi nad św. Pawłem, w każdej chwili może mu zmiażdżyć kości, zadać silny ból, może nawet zabić. Św. Paweł nie zdradza jednak strachu, bo ufa. Jest szczęśliwy. Kaplica Cerasich to nie muzeum, obraz oglądamy za darmo, z powagą i dumą należną kościołowi świętemu – najpiękniejsze rzeczy w życiu są za darmo…
Przenieśmy się w ogromny, rozświetlony Plac del Popolo, namalowany przez Bonnarda w roku 1922.
Obraz niemałych rozmiarów 80 x 100 cm, znajdujący się w prywatnej kolekcji S & P Traboulsi (moje skromne tropy prowadzą do bankierów szwajcarskich, rzecz do głębszej analizy). Obraz ukazuje w pierwszym planie stragan z pomarańczami, sprzedawcę z wagą, zainteresowane osoby, matkę z dzieckiem, ludzi spacerujących, spieszących się, dryfujących w przestrzeni rozświetlonego placu. Postać z lewej strony obrazu zdaje się wyglądać na widza bądź autora obrazu. Dokładnie przed nami pomarańcze na stole i plac ludowy – (popolo), jakbyśmy go niegdyś nazwali. Niestety, ludowy albo pospolity znaczył i znaczy dzisiaj więcej aniżeli wieczny, dostojny, święty. Malarz koncentruje się na postaciach i pomarańczach. Pobocznie drugoplanowo maluje dwa kościoły Santa Maria dei Miracoli oraz Santa Maria di Monte Santo. Nie interesuje Bonnarda architektura Wiecznego Miasta, trofea zwycięskich podbojów, relikty przeszłości. Nawet kolorystyka przepięknych kamiennych budowli jest już malowana w perspektywie atmosferycznej, w której kolory nieba przenikają obiekty przynależne do ziemi. Artysta dostrzega bardziej to, co ludowe, co podkreślone przez włoską nazwę popolo – tłum. Co zatem łączy wpatrujące się postacie z tłumu, z wiecznym miastem Rzymem? Wieczny pierwiastek, którego należy poszukiwać w sztuce, został wyrażony w malarstwie przez Caravaggia w oślepieniu św. Pawła. To oślepiający jest światłem i jest wieczny. Bonnard jednak mówi już innym językiem – to, co ludowe, popularne jest oślepiające jak plac w obrazie, jest wieczne: Vox populi vox dei. Zatem, postacie w cieniu odwracają się od światła placu i wpatrują się w malarza oraz ostatecznie w nas – widzów obrazu, jakby bały się udaru mózgu, przed którym uchronić ma nasza pomarańcza. Może właśnie te osoby, patrząc wtedy na malarza a dzisiaj na nas, pytają: Czy są jeszcze osoby wśród was, które nie odsuną się od blasku, nie osłonią się przed światłem i nie uciekną przed wiecznością?