Tantum quantum znaczy „tyle, o ile”… „Quantum satis” znaczy „tyle, ile trzeba”. I tylko tyle… Przypomniałem sobie te językowe niuanse, zwłaszcza naszą starą, a jakże piękną aptekarską formułę „quantum satis” (istota umiaru i złotego środka, wyrażona genialnie w dwóch krótkich słowach!), cytując w specjalistycznym czasopiśmie farmaceutycznym opinię Ministerstwa Zdrowia, że na rynku aptek „potrzebna jest zdrowa równowaga: rynek nie powinien być zdominowany przez apteki rodzinne, ale też nie może być tak, że będą one w odwrocie, a cały rynek przejmie skoncentrowany kapitał”. Dalej mówi się, że „trzeba uświadamiać społeczeństwu, iż suplementy diety, podobnie jak większość produktów w szerszej grupie OTC, to w znaczącej większości substancje o skuteczności placebo. Drugim obszarem działania jest kontrola reklam SD, aby nie zawierały fałszywych informacji”.
Społeczeństwo zaczyna się już orientować, jaka jest sytuacja i jak niebezpieczne trendy się ujawniły. Ponad 30% aptek oraz ponad 50% udziału w rynku należy do sieci, przejmowanych stopniowo przez obcy kapitał. Nawet specjaliści nie przestrzegają już granicy pomiędzy suplementami diety, czyli po prostu żywnością [!], a produktami OTC, czyli lekami. Reklamy emitowane są w sposób urągający obowiązującym w Polsce regulacjom prawnym, osiągając szczyty absurdu!
W celu wyeliminowania z rynku aptecznego licznych nieprawidłowości (a raczej, powiedzmy szczerze, patologii), potrzebne są skuteczne działania zapobiegawcze. Zdaniem Polskiej Rady Leku Roślinnego, na początek należy zapewnić farmaceutom większościowy udział w aptekach. Komisja do spraw pogranicza (lek-suplement), jako ciało merytoryczne, powinna wydawać opinie miarodajne dla instytucji i sądów. Nadużycia (niekiedy po prostu przestępstwa!) w zakresie reklamy powinny być konsekwentnie ścigane z mocy prawa.
Jeśli te warunki zostaną spełnione, na rynku aptecznym rozpocznie się proces samoregulacji i w końcu ustali się upragniona równowaga. Czy tylko taka pozorna, „tyle o ile”? Czy prawdziwa quantum satis? Moim zdaniem jest szansa na to, by było wszystkiego „tyle, ile trzeba”. Dla zdrowia i życia pacjenta.