Dokąd zmierzamy? Jeszcze niedawno polskie społeczeństwo bezkrytycznie wierzyło w mity o Drugiej Irlandii i o Zielonej Wyspie. Teraz ci sami ludzie zderzyli się z brutalną prawdą o rozerwanym w powietrzu samolocie, o groteskowych okolicznościach afery Amber Gold, o rosnącym bezrobociu, o zapaści Centrum Zdrowia Dziecka i o upadających aptekach.
Kiedy rok temu odwiedziłem Hiszpanię, na spokojnych ulicach Madrytu i Barcelony zadowoleni ludzie za 10€ spędzali wolny czas przy dobrym piwie, suchej szynce i marynowanych oliwkach. Podobną cenę trzeba było zapłacić za jedno opakowanie leku roślinnego. W tym roku wszystko się zmieniło. Na ulicach rozruchy. Bezrobotni i zadłużeni Hiszpanie ostro protestują przeciwko rządowym projektom ograniczeń. Tymczasem w aptekach wprowadzono obniżki cen – lek roślinny można kupić obecnie już za 4€…
Chciałbym się skupić na tym ostatnim spostrzeżeniu. Najwyższy czas pomyśleć o pacjencie – także jako o ostatecznym płatniku, utrzymującym również przemysł farmaceutyczny… Czas przekalkulować, ile pieniędzy – trwonionych na głupie i obrażające często godność widza czy słuchacza reklamy lub pseudonaukowe programy i platformy technologiczne – można oddać pacjentom w postaci tańszego leku? Ile czasu zostało na przeprowadzenie korygujących i zapobiegawczych działań? Nie wiem. Intuicyjnie wyczuwam, że niewiele. Wiem natomiast, że nie warto iść tam, dokąd zabłąkali się Irlandczycy, Grecy i Hiszpanie.