Otulona sennością, wita pracą kolejny poranek. Na obrazie sprawia wrażenie, jakby nie była ubrana, lecz raczej udrapowana w swój codzienny przecież strój. Bo też nie jest to scena zwyczajna, codzienna, mimo banalnych rekwizytów. Kobieta spogląda w pustkę, wydaje się, że przez ten moment nic nie musi, w całym świecie jest tylko ona. Zawieszona w kontemplacji, może odkrywa swoje człowieczeństwo? Siebie, w środku, jakby obok tego, co należy do krzykliwego świata rzeczy.
W jaki sposób artysta, w tak wydawałoby się banalnym przedstawieniu kobiety obierającej rzepę, potrafił pokazać odwieczne pragnienie człowieka? Tęsknotę za tym, co ukryte i tajemnicze, zarazem potrzebne, niezbędne każdej ludzkiej istocie. Spróbujmy dotrzeć do sedna sprawy. Jean-Baptiste Siméon Chardin (*1699 +1779) całe życie związany był z Paryżem, tu się urodził i umarł. Unikał dominującej w jego czasach maniery rokokowej, był artystą w pełnym tego słowa znaczeniu niemodnym, a jednak zdobył sławę. Uznano go za wybitnego malarza rodzajowego i mistrza w operowaniu światłem. Czy tylko dlatego? Za pomocą pędzla i koloru paryski malarz mierzy się z fundamentalnymi problemami egzystencjalnymi. Tak jak na tym obrazie z roku 1739 Dziewczyna obierająca rzepę (oryginał Alte Pinakothek w Monachium). Portret z profilu kobiety o nieokreślonym wieku – jeszcze nie starej, ale już nie młodej. Ukazuje ją podczas codziennych obowiązków związanych z pomocą kuchenną. Wszystko wydaje się w tej scenie zwyczajne, prozaiczne, ale to tylko pierwsze wrażenie. Kobietę w obrazie artysta otacza starannie dobranymi rekwizytami. Rozrzucone warzywa, mosiężny garnek, metalowa patelnia, gliniany rondel pomalowany farbą ceramiczną. Kompozycję zamyka gruby dębowy pień, ze śladami krwawych rzezi na przepiórkach, indykach i kuropatwach. Groźnie wbity, połyskujący tasak podkreśla, że praca, którą wykonuje kobieta, nie należy ani do łatwych, ani przyjemnych. Odnajdując środek obrazu, dostrzegamy zmęczoną dłoń, lekko podtrzymującą ostry nóż. Ten nóż wyznacza kierunek rozmieszczenia obiektów w obrazie – od dyni, po tasak. Delikatnie pochylone plecy i cień od rączki patelni opartej o pień, wytyczają trójkątną kompozycję. Trójkąt ten zamyka podstawa w postaci karminowej sukni i rondla, w którym kąpią się obrane rzepy.
Typowa dla tego artysty kolorystyka oscyluje między szarością i brązem, które przenika błękit i zieleń. Lecz, co najbardziej nowoczesne w obrazie (nowoczesne w technice malarskiej tego czasu i zarazem bardzo oryginalne, chardinowskie), to tekstura obrazu, faktura. To, co chropowate i jakby odstaje od płaskiej powierzchni płótna. Gęstość farby w obrazach Chardina podkreśla materię malowanych przedmiotów. Z łatwością odróżniamy metal od drewna lub jedwab materiału (chusta na szyi kobiety) od powierzchni ceramicznych. Podlegamy złudzeniu, jakbyśmy w sposób czysto fizyczny mogli nie tylko oglądać przedmioty w obrazie, ale i je dotykać. Nasze zmysły, pod wpływem obrazów Chardina, zyskują nową jakość: czujemy ciężar materii, oglądamy ludzi i przedmioty w obrazie nie tylko wzrokiem, ale – wydaje się – dotykiem! Voilà, maitre!
Mistrz nie zapomniał o tym, czego nie da się dotknąć, a co jest istotą malarstwa. To światło. Pada na postać kobiety z lewej strony. Nie jest to światło wieczornej świecy, to światło poranka. Nawet bez pejzażu za oknem lub uchylonymi drzwiami, rozpoznajemy budzący się dzień. W przedstawieniu na obrazie dostrzegamy pewien paradoks. Z jednej strony materialne, ciężkie przedmioty, przez swą fizyczność podkreślają ciężar pracy. Z drugiej strony łagodne, orzeźwiające światło wlewa się w obraz. Zamyślona, spokojna twarz i delikatność, z jaką kobieta trzyma nóż i rzepę. Ten paradoks ukazuje filozoficzne rozdarcie: świat materii i i świat ducha. Rzepa przewieszona przez kolano, jakby pomału osuwała się wzdłuż roboczej bieli materiału. Widzimy prostą kobietę, która zagląda właśnie w swoje wnętrze i odkrywa tam świat ducha.
Niewielu malarzy potrafi malować tak wzniosłe uczucia w tak prozaicznej scenerii. Kunszt Chardina ostał się ponad czasem, mistrz z Paryża ma trwałe miejsce w historii światowego malarstwa.
Ale chyba zupełnie zapomnieliśmy przy tym wszystkim o rzepie… Wszak i dziś, tak jak w czasach Chardina, doceniamy jej zalety: wywar z liści to remedium na wypadające i przetłuszczające się włosy z łupieżem. Ugotowana i przetarta bulwa to skuteczna maseczka do twarzy, przeciw trądzikowi i wypryskom. Rzepa to nie tylko wypróbowany kosmetyk. Jest dobrym źródłem witaminy PP, C, beta-karotenu i witamin z grupy B. Leczy zakażenia układu moczowego, działa moczopędnie, bakteriobójczo i wzmacniająco. I tak ze świata ducha wróciliśmy do rzeczywistości…
Dziewczyna obierająca rzepę, 1739, olej na płótnie, 46,2 x 37 cm