Uroda roślin leczniczych
Wystawa fotografii w Muzeum Rolnictwa im. ks. Jana Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu – czerwiec-lipiec 2011
Jestem inżynierem i zarazem profesorem
biotechnologii na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Czasem żartuję, że gdybym miał drugie życie,
poświęciłbym je fotografowaniu przyrody… Moje zainteresowania pozazawodowe są bowiem od kilku lat związane z przyrodą
i z fotografią. Fotografuję przyrodnicze drobiazgi w dużym lub bardzo dużym zbliżeniu – to, co po angielsku nazywa się close-up
photography czy photomacrography. Takie obrazy, powiększone na fotogramach, ujawniają niewidzialne gołym okiem piękno, bogactwo
szczegółów i kompozycji barwnych. Szczególne miejsce w moim fotografowaniu zajmują rośliny lecznicze, co wynika z miejsca pracy i zainteresowań
naukowych kulturami in vitro roślin leczniczych w bioreaktorach.
Od roku 2007 – namówiony przez Krzysztofa Nowaka,
prezesa firmy Kawon – zacząłem swoje zdjęcia pokazywać
na wystawach. W roku 2008 miałem wystawę obrazów
rosy w Muzeum Ziemi PAN. Wystawie towarzyszył albumik W świecie rosy i rosiczki. Od tego czasu miałem
już osiem wystaw i cztery mniejsze, okazjonalne ekspozycje. Prezentowałem fotogramy roślin leczniczych podczas konferencji 25-lecia Ogrodu Roślin
Zdatnych Do Zażycia Lekarskiego w Muzeum Rolnictwa im. ks. Jana Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu (26-27 VI 2009) – w połączeniu z wykładem.
Obecna wystawa Uroda roślin leczniczych – także w Ciechanowcu – jest już drugą edycją tego tematu. Prezentowane fotogramy są odmienne od ujęć dydaktycznych, podręcznikowych czy spotykanych w opracowaniach albumowych. Jest to moje osobiste widzenie piękna roślin.
Skupiam
się na detalach
się na wybranych detalach – kwiatostanach, kwiatach
lub ich wnętrzu. Czasami udaje mi się pokazać obrazy,
których oko ludzkie nie zauważa. Niezwykle ważne
podczas fotografowania jest światło, a raczej jego
jakość. Uważam, że w fotografii przyrodniczej nie powinno
się wykorzystywać sztucznych źródeł światła.
Fotografuję wyłącznie przy zastanym świetle słonecznym.
Ono oczywiście nie zawsze jest korzystne. Decyduje
pora dnia, stopień zachmurzenia lub zamglenia,
optyczna czystość powietrza. Światło powinno być łagodne,
ciepłe i miękkie. Ten sam temat da całkowicie
odmienne obrazy rano, w południe czy wieczorem.
Inaczej w słońcu, inaczej przy pochmurnym niebie, po
rosie czy we mgle. Ważny jest kierunek padania promieni
słonecznych na roślinę w stosunku do kierunku
patrzenia obiektywu aparatu. Często korzystne jest fotografowanie
wbrew klasycznym regułom, które mówią
na przykład: nie pod światło! Tu wręcz przeciwnie:
fotografowanie w kontrze może dać zaskakująco dobry,
nieoczekiwany efekt. Należy natomiast unikać przepalenia w jasnych partiach zdjęcia. Lepiej niedoświetlić niż
prześwietlić (a najlepiej naświetlić prawidłowo…). Czasami
jednak lubię, kiedy temat zdjęcia jest jasną plamą
na ciemnym tle. Tło jest bardzo ważne. Może zepsuć
zdjęcie albo może wprowadzić do tematu wartość dodaną.
Temat, czyli roślina lub jej detal, powinny być dobrze
wkomponowane w łagodnie rozmyte tło. Staram
się, żeby obraz właściwego tematu był wyekstrahowany
z otoczenia, które powinno być neutralne i naturalnie
ładne, zharmonizowane z tematem.
No i na koniec sam fotograf… Czy umie sobie z tymi sprawami
poradzić? Czy umie wykorzystać możliwości optyki
aparatu fotograficznego? Czy poradzi sobie z ułomnościami
matrycy współczesnego aparatu cyfrowego?
Żeby zdjęcie było dobre, należy spełnić wiele warunków
– zależnych i niezależnych od fotografa. Niestety, nie zawsze jest to w pełni możliwe i natychmiast odbija
się na jakości zdjęcia. Mam nadzieję, że przynajmniej
w wystarczająco wysokim stopniu udało mi się spełnić
przytoczone warunki.
Mam mały prywatny raj
– i tu najchętniej fotografuję: dom na wsi, a wokół
pola, suche ugory i podmokłe łąki, małe laski, torfowiska,
bagienka i wysychające bajorka. Z rzadka porozrzucane
ludzkie siedliska i żerujące między nimi sarny.
Wychodzisz o świcie i słyszysz rozśpiewane ptaki. W maju
śpiewają wiejskie słowiki. O wschodzie słońca słyszysz
klangor żurawi dochodzący z pobliskich łąk, a za chwilę
para tych pięknych ptaków przelatuje nad podwórkiem.
To wszystko w środku Polski (no, prawie…). Wokół mgła,
z którą walczą pierwsze promienie słoneczne. A ja wychodzę
z aparatem w poszukiwaniu tematów do zdjęć.
Czasami nawet przed wschodem słońca. Słońce nieubłaganie
wędruje jednak coraz wyżej. Nie ma już rosy, nie
ma pięknego, ciepłego światła, a ja nadal trwam wtopiony
w łąkę. Do porządku przywołuje mnie dopiero głos
żony: – Może przyjdziesz wreszcie na śniadanie?
Wrócę wieczorem, kiedy pod lasem już będą kłaść się
cienie. Nie wiem, czy nie ważniejsze od zdjęć jest dla
mnie właśnie to wtopienie się w przyrodę i jej osobiste
przeżywanie. To są chwile, kiedy przyrodę chłonie się
oczami, uszami i przez skórę. Aparat fotograficzny staje
się tylko pretekstem do tych przeżyć.
Rośliny prezentowane na tej wystawie były często fotografowane
w takiej właśnie scenerii i w takim nastroju,
choć jeszcze częściej po prostu w Ogrodzie Botanicznym
w Łodzi.
Sponsorem wystawy jest firma zielarska Kawon-Hurt Nowak z Krajewic koło Gostynia.
Powiększenia wykonano w Laboratorium Fotografii Profesjonalnej Labof w Łodzi.
Zapraszam na stronę https://naturephotocloseup.eu, gdzie prezentuję moją twórczość fotograficzną. Poza roślinami, do głównych
tematów moich zdjęć należą owady, pająki i… konie.
dr hab. n. przyr. Aleksander Chmiel,
prof. UM w Łodzi - kierownik Zakładu Biotechnologii Farmaceutycznej
|