Człowiek i PasjeSztukaAmerykański sen z kukurydzą w tle

Amerykański sen z kukurydzą w tle

Krytycy sztuki mają różne zdania na temat Normana Rockwella. Jedni uważają go za artystę, drudzy po prostu za rzemieślnika na etacie – ilustratora gazet, książek, kalendarzy.

Sam artysta mówił o sobie skromnie, że jest ilustratorem. Nie przeszkadzało mu to jednak stworzyć poprzez sztukę, obraz życia Amerykanów w XX wieku. Malował i rysował prostotę codziennego życia, ale dostrzegał też stare problemy społeczne Amerykanów, takie jak rasizm, dyskryminacja, konsumpcjonizm. Stworzył historycznie ważne obrazy i ilustracje do amerykańskiego mitu, rozwijającej się Ameryki w kwiecie wieku, do kapitalizmu – tak samo wielkich szans i sukcesów, jak i porażek. Norman przedstawiał prostotę surowego i zdyscyplinowanego życia. Odzwierciedla to szczególnie cykl obrazów, które tworzył przez całe życie, przeznaczonych dla prężnie rozwijającego się skautingu Boy Scouts of America (BSA). To była potężna, ponad dwumilionowa organizacja, założona w roku 1910 przez legendarnego już dziś skauta Roberta Baden-Powella. Wychowywała w duchu bezinteresownej służby dla ludzi, kształtowała poczucie odpowiedzialności społecznej z charakterystycznym rysem religijno-patriotycznym. Dobrobyt amerykański był skuteczniej tworzony przez rzesze wspaniałej młodzieży, wychowanej w duchu skautingu. Prace Rockwella, powiązane ze skautingiem, można oglądać w Galerii Sztuki Normana Rockwella, w National Scouting Museum, w mieście Cimarron (Nowy Meksyk).

Prezentowany tu obraz The Kansas City Spirit (1951, olej na płótnie) ma wymiar alegoryczny. Podkreśla dynamiczny rozwój, jaki przeszła Ameryka. Niezwykła jest geneza dzieła. 13 lipca 1951 roku doszło w Kansas do tragedii. Po obfitych opadach deszczu miasto nawiedziła powódź, która najbardziej dotknęła dzielnice przemysłowe. Ciężarówki, wagony kolejowe, ale też tysiące zwierząt zostały wprost zmiecione w dół rzeki Missouri! Rockwell, gdy tylko się dowiedział o tej tragedii, pospieszył miastu z pomocą tak jak najlepiej potrafił. Szkicował, dokumentował zniszczenia. Uznał jednak, że apokaliptyczny obraz tragedii niczego nie buduje, nie podnosi ludzi do nowych wysiłków. Stworzył więc dzieło, które przenosiło punkt ciężkości ze zniszczeń na to, co mogło być przedmiotem dumy i siły ducha, co da siłę mieszkańcom Kansas do odbudowy zniszczonych dzielnic. Duch Kansas…

Do pracy zaprosił przyjaciela Johna Athertona, który namalował miejskie budynki w tle. Obraz jest wyraźnie podzielony na dwie części; lewą i prawą stronę. Z jednej strony krowa na polu jako wspomnienie i symbol czasów farmerskich, z drugiej nowoczesna kolej na tle wieżowców wielkomiejskiej aglomeracji. Pośrodku drewniany wiejski płot, z zarzuconymi pionierskimi plonami Ameryki: pszenicą i kukurydzą, z których oprócz funkcji odżywczych, zawdzięczamy wiele właściwości leczniczych, stosowanych w lekach żółciopędnych, pomocniczo także w zapaleniu wątroby. Skrobia kukurydziana jest stosowana jako środek do produkcji preparatów farmaceutycznych. Rośliny w obrazie to ukryty symbol wzmocnienia, dodania sił witalnych dla mieszkańców miasta. Na pierwszym planie widzimy mężczyznę w sile wieku. To architekt, twórca doskonały, gotowy do pracy. Podwija rękawy, w dłoni trzyma plany przebudowy miasta. A może należałoby powiedzieć: rekonstrukcji świata, który zna, z którego pochodzi. Postać architekta w lekkim rozkroku, jakby w gotowości do czynu, położona jest w obrębie pola z krową. Jego dwa skórzane buty mieszczą się na ziemi wyznaczonej przez farmerską zagrodę, wytyczoną drewnianym płotem. To niewątpliwie wskazanie na wartość ziemi, jako odwołanie do tożsamości i tradycji. Głowa jednak już odwrócona w stronę światła, w stronę srebrnego, błyszczącego samolotu. Symbol ten odsłania strukturę zmieniającego się świata, szybkości lotu w przestworzach, zmieniającej się technologii. Nie ma jednak w tym rockwellowskim spojrzeniu ku przyszłości odniesienia do futuryzmu włoskiego mającego charakter marksistowski. Jest spojrzenie na prędkość, ruch, maszynę, ale bez zatracenia się w tej dynamice. Człowiek nie staje się maszyną, jak u futurystów, nie jest włączony w struktury kolektywu korporacyjnego. Nie jest wyzuty z obiektywnego obrazu świata, z prawdy, z tożsamości. Jest z nią trwale, istotowo zjednoczony. To ziemia, pola uprawne pożywnej i leczniczej kukurydzy, którą uprawiali protoplaści amerykańskiego sukcesu; to pola i wsie, które wykształciły ludzi gotowych do ciężkiej pracy, aż po łokcie – jak widać w obrazie. Architekt – intelektualista to zarazem robotnik o mocnych rękach! Ściska jak skarb plany rozwoju, rozbudowy, w końcu przebudowy starego w nowe. Nie jest biernym obserwatorem czy gryzipiórkiem z teoretyczną tylko wiedzą. Jest człowiekiem czynu. Wchodzi aktywnie w interakcje ze światem. Wielkość tego człowieka to jego czyn, praca, przyjęty gorliwie do realizacji projekt.

Dziś pewnie niejeden ilustrator pokusiłby się o metafory nowoczesnych zmian – poprzez przedstawienie człowieka światłego, elegancko ubranego, w luksusowym biurze, na szczycie wyniosłego wieżowca… Rockwell jest inny. W duchu skautowej pedagogii, hartowania ducha i ciała pokazuje wiarę w naukę i postęp, ale tylko w nierozerwalnej jedności: wsi i miasta, uprawnych pól i urbanistycznych projektów. Jedność w przeciwieństwach to umiejętność wielkich artystów, polegająca na łączeniu tego, co różne, odmienne. Rockwell pokazuje, że dynamika zmieniającego się świata nie musi odcinać nas od tradycji. Wręcz przeciwnie, trzeba nieustannie do niej wracać, bo tam tkwi historia błędów i sukcesów, na której uczono się, wyciągano wnioski i budowano dobrobyt.

Autor

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polecane

Najnowsze

Więcej